"Dotknąć samemu, sprawdzić jak jest naprawdę"
W.Jagielski
RELACJE Z WYPRAW >>> Filipiny/Hongkong/Macao
Dzień 35 * 8 Stycznia/wtorek * Maasin - Hilongos - Cebu Island/Lapu Lapu
Rano szukamy promu na wyspę Cebu. W porcie w Maasin dowiadujemy się, że w dniu dzisiejszym statków odpływających na Cebu nie będzie, ostatni odpłynął dzisiaj o 8 rano. Urzędniczka w informacji portowej stwierdza, że najbliższy prom na Cebu odpływa o godz. 11 z miejscowości Bato oddalonej o 30 km od Maasin. Wracamy więc szybko do hotelu, pakujemy się i szukamy autobusu do Bato. Jest godzina 10 rano i mamy niewielkie szanse na zdążenie na ten prom. Idąc ulicą do centrum zatrzymujemy mały autobus i okazuje się, że on jedzie do Bato. Mówimy kierowcy o naszym problemie, wykazuje on, o dziwo, daleko idące zrozumienie i w ciągu 30 minut dowozi nas do małej , nadmorskiej miejscowości. Przy nabrzeżu portowym stoją 2 statki. Okazuje się jednak, że żaden z nich nie płynie na Cebu, najbliższy statek na interesującą nas wyspę jest o 9 wieczorem. Ponownie okazuje się, że informacja udzielona nawet przez urzędników państwowych w porcie niekoniecznie jest zgodna z prawdą. Flilipińczycy udzielają przedziwnych, wykluczających się wzajemnie informacji, czasami myślimy, że mówią cokolwiek, aby tylko zostawiono ich w świętym spokoju. Filipińczyk musi bowiem udzielić jakiejkolwiek informacji i odpowiedzieć na zadane pytanie, albowiem jeśli tego nie uczyni wówczas zachowa się niehonorowo i „straci twarz”. Natomiast zupełnie nie jest istotne, czy udzielona odpowiedź jest prawdziwa. Najważniejsze jest, aby odbiorca odniósł wrażenie, że Filipińczyk wykonał swoją pracę i pomógł pytającemu. Czasem pytaliśmy o drogę np. do hotelu i zawsze otrzymywaliśmy wyczerpujący opis drogi, jaką mamy do przebycia. I zupełnie nie było ważne, że pytana osoba kompletnie nie miała pojęcia ani o danym hotelu, ani o jego położeniu. Najważniejszy jest fakt, że udzieliła wyczerpujących wyjaśnień. A że kompletnie nieprawdziwych? A kogóż mogą interesować takie nic nie znaczące szczegóły? Wyglądamy na dość mocno zakłopotanych. W porcie otrzymujemy kolejną informację, że za 20 minut odpływa statek z portu Hilongos, oddalonego o 8 km od Bato. Tylko, czy tym razem to prawda? Łapiemy jednak tricykla i za 100 P jedziemy jak wariaci do następnego miasteczka. Tam widzimy stojący statek, który rzeczywiście płynie na Cebu do miasta Cebu. Jako ostatni wchodzimy na pokład i tu czeka nas kolejne zaskoczenie, ponieważ jest brak jakichkolwiek ławek. Natomiast na pokładach zarówno odkrytych jak i zamkniętych znajdują się piętrowe łóżka. Koszt promu 268 P. Podróż trwa 3 godz. 45 min. W Cebu deszcz leje jak z cebra. Naszym oczom ukazuje się wielka aglomeracja. Potężne mosty łączą miasto Cebu z wyspą Lapu-Lapu. Decydujemy się na nocleg w pobliskiej miejscowości Lapu-Lapu położonej na wyspie o tej samej nazwie. Taksówkarz za 250 P zawozi nas do hotelu. Hotel jest reklamowany w Lonely Planet, nosi nazwę Kontiki Club. Jest on usytuowany po wschodniej stronie wyspy, w dość brudnej, zaniedbanej dzielnicy, przy końcu podziurawionej, gruntowej ulicy tuż obok śmietniska. Pierwsze wrażenie jest okropne, zastanawiamy się czy wiać zaraz czy za chwilę. Leje okropnie. Pokój standardowy za 30 USD nie nadaje się do spędzenia nocy. Prosimy o pokazanie pokoju luksusowego, położonego w murowanym budynku. Okazuje się, że pokój ten jest nieporównywalnie lepszy, z pięknym widokiem na morze, czystą i dużą łazienką w kolorze niebieskim. Decydujemy się tu zostać. Koszt tego pokoju po negocjacjach 35 USD za noc.