"Dotknąć samemu, sprawdzić jak jest naprawdę"
W.Jagielski
RELACJE Z WYPRAW >>> Filipiny/Hongkong/Macao
Dzień 48 * 21 Stycznia/poniedziałek * Macao – Hong Kong
Rano jak zwykle jemy śniadanie w małej knajpce na ulicy. Po południu płyniemy do Hong Kongu, więc dzisiejszy dzień poświęcamy na zakupy. W Macao są wytwarzane piękne, misterne wyroby ze złota - różne figurki i obrazki, postaci np. z mitologii chińskiej. Po południu wodolotem płyniemy do Hong Kongu (koszt biletu 140 MOP). Taksówka zawozi nas do dzielnicy Kowloon, w której szukamy taniego hotelu polecanego w przewodniku dla podróżników. Znajdujemy się na głównej ulicy, jest wieczór na ulicach jasno od sztucznego światła neonów i reklam, wszędzie tłumy śpieszących gdzieś i wciąż ludzi. Podbiega do nas jakiś chłopak i oferuje nocleg dokładnie w tym hotelu, który usiłujemy znaleźć. Okazuje się, że nasze lokum mieści się na kilku piętrach wielkiego kilkudziesięciopiętrowego budynku mieszkalnego, a na nasze 12, niezbyt czyste piętro docieramy windą w towarzystwie Hindusów, Chińczyków i Murzynów. Nocujemy w małej klitce, która z trudem mieści dwa łóżka i łazienkę o wymiarach 50 cm x 50 cm. To cud architektoniczny, bo mniejszej nie da się wybudować. Okna wychodzą na główną ulicę, a światła w pokoju zapalać nie ma potrzeby, ponieważ jest jasno od reklam ulicznych. Za to cudo płacimy 250 HKS czyli około 80 zł. Idziemy zobaczyć najsłynniejszy widok w Hong Kongu – nabrzeże miasta Hong Kong widziane z brzegu Kowloon. To co ujrzeliśmy zapiera dech w piersiach. Kilkukilometrowa linia wzdłuż brzegu zabudowa strzelistymi drapaczami chmur mieniącymi się wielobarwnymi światłami. Oszołomieni stoimy wpatrując się w drugi brzeg. Z braku czasu na Hong Kong mogliśmy poświęcić jedynie ten jeden wieczór.