"Dotknąć samemu, sprawdzić jak jest naprawdę"

W.Jagielski


RELACJE Z WYPRAW >>> Filipiny/Hongkong/Macao

Dzień 25 * 29 Grudnia/sobota * Bohol Island / Wyraki

Drugą atrakcją wyspy są wyraki. Można je zobaczyć niedaleko miejscowości Corella, gdzie w ogrodzonym lesie, w naturalnych warunkach żyje obecnie 10 malutkich zwierzątek. Wyraki żyjące na wolności polują jedynie nocą i wtedy można je zobaczyć np. w Manado na Sulawesi. Populacja tych zwierzątek jest niewielka, ponieważ są wyłapywane przez Filipińczyków, zamykane w klatkach i pokazywane turystom jako ciekawostka przyrodnicza. Szczególnie Japończycy lubią fotografować się z tymi wdzięcznymi stworzonkami o ogromnych oczach. Nikomu jakoś nie przeszkadza fakt, że zwierzątka, przystosowane do nocnego trybu życia, szybko umierają w niewoli. Jesteśmy nimi zauroczeni. W Loboc idziemy do muzeum miejskiego, gdzie dowiadujemy się, że chór dziecięcy z Loboc odnosi sukcesy na arenie międzynarodowej, koncertuje w Europie m.in. w Czechach i na Węgrzech oraz był u Papieża Jana Pawła II. Oglądamy bardzo zniszczony kościół. Z Loboc jedziemy do Loay, miasteczka położonego kilka km za Loboc, bezpośrednio nad brzegiem morza. Tam trafiamy do starego domu z 1840 r, jednego z najstarszych na wyspie, którego jednym z właścicieli był Gubernator wyspy. Pięknie umeblowany starymi meblami posiada niepowtarzalną atmosferę. Zachwyt wzbudza bogato wyposażona biblioteka oraz doskonale zachowana kolekcja ubrań z dawnych lat z wiekową (bo 100-letnią), oryginalną suknią. Brak naturalnie łazienek, a ubikację stanowi dziura w podłodze, bambusową rurą połączona z dołem w ziemi. Wyobrażamy sobie, że zapach panujący w niektórych częściach domu nie należał do przyjemnych. Wieczorem, po ciekawie spędzonym dniu, łapiemy zatłoczony autobus do Loboc. Dosłownie wiszący na drzwiach konduktor każe nam wsiadać. Jedno z nas zostaje wciśnięte między tłum ludzi i podróżuje na dolnych stopniach, drugie wisi natomiast na ostatnim stopniu i buja się na zewnątrz autobusu, starając się nie odpaść na zakrętach. Obok nas wisi jeszcze kilku roześmianych Filipińczyków. W ten sposób jedziemy około 10 km górskimi serpentynami do Nuts Huts.