"Dotknąć samemu, sprawdzić jak jest naprawdę"
W.Jagielski
RELACJE Z WYPRAW >>> Przez Pustkowia Ameryki Południowej
Dzień 19 * 11 Stycznia/niedziela * Concordia – Salto – Paysandu – Tacuarembo
Po 13 godzinach jazdy autobusem docieramy do miejscowości Concordia o 3.30 w nocy. Wysiadamy na terminalu autobusowym w centrum miasta. Jesteśmy wykończeni nieprzespaną nocą. Mimo tego, że autobus był szalenie wygodny (tzw. semicama czyli rozkładane prawie do poziomu siedzenia). Na terminalu dowiaduję się że w dniu dzisiejszym żaden autobus do Urugwaju nie jedzie, ponieważ jest niedziela. Ponadto prom przez rzekę Urugwaj również dzisiaj nie kursuje. Pozostaje nam czekać do poniedziałku albo jechać taksówka której cena wynosi 85 ARS za kurs bez względu czy to jest noc czy dzień. Decydujemy się jechać od razu do Urugwaju i rozklekotaną taksówką najpierw udajemy się na stację benzynową, aby zatankować gaz. Jest 4 nad ranem. Do granicy mamy ponad 20 km, którą przekraczamy drogą na tamie zbudowanej nad rzeką Urugwaj. Obecnie zapora ta jest największa na świecie i w przyszłości dopiero ta na Jangcy w Chinach ma być większa. Punkt graniczny wspólny dla obu państw znajduje się przed tamą. Musimy wysiąść i odebrać stemple wyjazdowe i wjazdowe do Urugwaju. Taksówkarz płaci 2 ARS wyjazdowe i 6 ARS wjazdowe do Urugwaju. Nie wiemy, czy za nas czy też za siebie i samochód, ale widać, że przekroczenie granicy taksówką jest dość popularne.Na dworcu autobusowym w Salto w Urugwaju jesteśmy o 5 rano. Chcemy dotrzeć do Tacuarembo lecz ponownie
dowiadujemy się że w niedzielę autobusy nie kursują. Musimy jechać do Paysandu (110 UYP) a stamtąd po południu do Tacuarembo. W Paysandu zostawiamy bagaże na dworcu, następny autobus mamy o 17.00.
Postanawiamy zwiedzić to trzecie co do wielkości w Urugwaju ładne miasteczko o niskiej zabudowie. Panuje cisza i spokój, po ulicach jeżdżą stare, kilkudziesięcioletnie samochody, czasem dostrzec można ciągnięte przez jednego konia furmanki,
swojski obrazek, czyli prawie tak, jak kilkadziesiąt lat temu w Polsce. Miasto leży nad rzeką Urugwaj, graniczną rzeką z Argentyną. Upał narasta i po godzinnym spacerze docieramy nad dużą, czystą rzekę, której plaża przyciągnęła tłum
mieszkańców. Ludzie opalają się, kapią, ale większość urządza sobie piknik w postaci tradycyjnej parilli. Do tego celu służą specjalnie przygotowane stoły z miejscem na ognisko. Nad rzeką oglądamy muzeum historyczne tego regionu a w nim wiele ozdób, siodeł, uprzęży końskich używanych przez gauchos. Kilka km za miastem jest rozległy teren przygotowany do fiesty końskiej. Oglądamy konie i typowych
Gauchos ubranych w charakterystyczny ubiór z berecikami na głowie i obowiązkowo z ozdobnym pasem. Widzimy ogromne ilości wołowiny piekącej się na olbrzymich rusztach. Fiesta ma trwać do białego rana. O 17.00 wyjeżdżamy do Tacuarembo (228 UYP). Po 3,5 godz. jazdy zmęczeni docieramy do celu. O tani nocleg niezwykle trudno. Nocujemy w hotelu Plaza za astronomiczną kwotę 770 UYP czyli 32 USD. Za tą cenę dostajemy brudną odrapaną, malutką norę, bo tego miejsca nie można nazwać pokojem. Jeśli porównamy cenę do jakości to jest to nasz najdroższy nocleg na całej wyprawie.