"Dotknąć samemu, sprawdzić jak jest naprawdę"
W.Jagielski
RELACJE Z WYPRAW >>> Indonezja - fascynacja i zdziwienie
Z Denpasar na Bali przeniosłam się na Sulawesi czyli bajecznie piękny i niezwykle egzotyczny Celebes. Dotarłam tu indonezyjskimi liniami lotniczymi Garuda Airlines za niecałych 50 dolarów amerykańskich. Lot był przyjemny, na pokładzie samolotu dostałam mały, słodki poczęstunek i po niecałych dwóch godzinach lotu dotarłam do Makassar (Ujung Pandang), stolicy Sulawesi. Od początku mojej podróży towarzyszyło mi uczucie jakiejś nierzeczywistości, poczucie, że nie przebywam w realnym świecie a wszystkie wydarzenia dziejące się wokół mnie to jedynie sen. Możliwe, że tego typu odczucie człowiek ma zawsze, kiedy spełniają się jego skryte, utajnione marzenia. Moim marzeniem było zawsze poznawanie świata, innych ludzi, kultur, obyczajów …
I nagle znów byłam na drugim końcu świata, z plecakiem i aparatem fotograficznym przemierzałam kolejne tysiące kilometrów, mając poczucie absolutnej wolności i spełnienia. Na lotnisku w Makassar wzbudziłam niemałą sensację, ponieważ samotnie podróżująca biała kobieta nie jest zjawiskiem częstym. Doszło do śmiesznej dla mnie sytuacji, kiedy obsługa lotniska koniecznie chciała zrobić sobie ze mną zdjęcie tłumacząc, że nigdy nie widzieli Polki i koniecznie muszą mieć pamiątkę z tego pamiętnego spotkania. Nic mnie już jednak w Indonezji nie dziwiło, absolutnie normalne jest tutaj całodzienne oczekiwanie na autobus, który „kiedyś przyjedzie” czy też kilkudniowe czekanie na prom. Moja europejska niecierpliwość czy punktualność wzbudzała niekłamane zdziwienie, a okazywanie zniecierpliwienia stanowiło po prostu oznakę złego wychowania. Sami Indonezyjczycy podchodzą do pojęcia czasu bardzo elastycznie, czasem pokazują na gumowe zegarki noszone na przegubach rąk i z rozbrajającym uśmiechem informują, że czas jest gumowy czyli „jam karet”. Co kraj to obyczaj, a ja szybko musiałam przywyknąć do odmiennych zwyczajów, bo jak mawiają mądrzy ludzie - jeśli nie można czegoś zmienić to należy się do tego przyzwyczaić. Należy się także bardzo szybko przyzwyczaić do oryginalnych i zgoła odmiennych od naszych sposobów podróżowania masowymi środkami transportu. Autobusy wyglądają z zewnątrz całkiem normalnie, natomiast wewnątrz takiego środka transportu tubylcy przewożą absolutnie wszystko, co tylko przyjdzie im do głowy, a przyznać należy, że fantazję mają ogromną. Można zadawać sobie pytanie, ile osób można wcisnąć do autobusu biorąc pod uwagę towarzyszące im zoo oraz nieprawdopodobną ilość najprzeróżniejszych tobołków. Z miasteczka Pendolo na Sulawesi do Makassar jechałam takim dziwnym środkiem transportu około 14 godzin w towarzystwie hałaśliwego tłumu rozgadanych Indonezyjczyków, trzymając na kolanach wiklinowy koszyk z kogutem w środku, a za najbliższych sąsiadów mając kozy. Gdzieś obok stał kanister z benzyną, walały się jakieś ogromne koła zapasowe, a w środku całego bałaganu tkwił mój sponiewierany plecak z całym moim majątkiem. Indonezyjczycy mają nieprawdopodobną wyobraźnię - naprawdę jej potrzeba, żeby stwierdzić, iż motor jest pojazdem pięcioosobowym. Należy jeszcze wspomnieć o tym, że kierowcy w tym kraju mają instynkty samobójcze, drogi są w fatalnym stanie, chyba są zawierane jakieś zakłady o to, który autobus dojedzie do miejsca przeznaczenia i wówczas dopiero można mieć pojęcie o transporcie publicznym na tych pięknych wyspach. Czasem jadąc jakimś przedziwnym środkiem lokomocji w niemożliwym upale, hałasie, z tłumem egzotycznie wyglądających ludzi ciągnących ze sobą pół dobytku i kilka czworonożnych stworzeń zastanawiałam się co ja tu w ogóle robię? Ale zadając sobie podobne pytanie wiedziałam, że lecąc do Europy już w samolocie będę tęsknić za tym przepięknym krajem i brak mi będzie tego hałasu, upału, dziwnych środków lokomocji, egzotycznej kuchni i całej odmienności świata, w którym obecnie przebywałam. Natychmiast zacznę planować kolejną podróż, bo jest coś co sprawia, że przyciąga mnie ten kraj jak żaden inny. Czy potrafiłabym tu żyć i mieszkać na stałe? Nie wiem, są między mną a mieszkańcami Indonezji „różnice nie do pogodzenia” w sposobie życia, myślenia, odczuwania….Tymczasem bardzo męczące było dla mnie niesamowite zainteresowanie, jakie na każdym kroku wzbudzałam, ponieważ wszędzie, gdzie się pojawiałam natychmiast otaczał mnie tłum ludzi żądających zrobienia im zdjęcia i zadających mi mnóstwo pytań, zawsze o to samo czyli – skąd jestem, gdzie mój mąż, ile mam dzieci oraz jakiego jestem wyznania. Musiałam naturalnie przywyknąć do zwyczaju zadawania mnóstwa pytań i opracowałam sobie kilka odpowiedzi typu standard - mój mąż zawsze był gdzieś w następnym miasteczku, dzieci mam w Polsce itd. Nie będę się przecież chwalić, że dzieci nie posiadam w ogóle i tak zupełnie szczerze pisząc - lubię podróżować sama, ponieważ tylko wówczas mam możliwość pojechania tam gdzie chcę i obejrzenia dokładnie tego, na co mam ochotę. Poza tym bardzo często warunki, w jakich przychodzi mi mieszkać są dalekie od, nazwijmy to, wygodnych, wobec powyższego nie mam żadnej ochoty na narażanie się na jakieś pretensje czy uwagi ewentualnej towarzyszki czy towarzysza podróży. Niewiele znam osób, które tak jak ja kochają poznawać świat i godzą się bez szemrania i pretensji na trudy i niewygody, jakie niesie ze sobą przemierzanie świata z plecakiem i niewielką ilością gotówki. Uważam zresztą, że jako naród jesteśmy ludźmi bardzo lubiącymi narzekanie na wszystko i wszystkich, czasem wydaje się, że Polak to osoba kochająca bycie istotą nieszczęśliwą. Jakieś opowiadanie o rzekomych chorobach, wiecznym braku pieniędzy czy okropnej teściowej należą wręcz do dobrego tonu. Nie wypada u nas być zadowolonym z czegokolwiek, a kobieta, która usłyszy komplement chwalący np. jej fantastyczną kreację z pewnością z kwaśną miną stwierdzi, że kiecka jest okropna, źle leży i nadgryzły ją już mole, czego na szczęście nie widać. Z mojego punktu widzenia to ludzie zamieszkujący Indonezję mają o wiele więcej powodów do narzekań niż mieszkańcy cywilizowanych krajów zachodnich, do których w tym miejscu zaliczam również Polskę. W porównaniu z nami zdecydowana większość ludzi zamieszkujących kraje azjatyckie to istoty nie posiadające nic w naszym rozumieniu tego słowa czyli ubogich jeśli idzie o dobra materialne. Jednocześnie zachowują pogodę ducha i emanuje od nich jakiś spokój, potrafią cieszyć się każdym danym im dniem, a tej radości przeżywania świata bardzo nam w zabieganej Europie brak.