"Dotknąć samemu, sprawdzić jak jest naprawdę"

W.Jagielski


RELACJE Z WYPRAW >>> Chiny - co dalej?

Beata Szlezyngier-Jagielska, Tomasz Jagielski

 

Wrażenia z wyprawy: Kambodża, Wietnam, Prowincja Yunnan w Chinach, Szanghaj i okolice.

 
Termin: 27.12.2009 – 01.02.2010 * 37 dni
Uczestnicy: 2 osoby
Trasa: Warszawa – Zurich – Szanghaj – KAMBODŻA (Phnom Penh – Siem Reap – Angkor Wat – Battambang – Sihanoukville – Kratie – Banlung – Ta Veng – Wunsei – Banlung) – WIETNAM (Kon Tum – Quang Ngai – My Lai – Hoi An – Hue – Halong Bay – Cat Ba Island – Hanoi – Sa Pa – Bac Ha) – CHINY (Hekou – Jinping – Luchun – Simao – Jinghong – Lijiang – Dali – Kunming – Suzhou – Hangzhou - Szanghaj) - Monachium – Warszawa

 

CHINY - CO DALEJ?

 

W czasach kolonialnej świetności Szanghaj nazywany był Paryżem Wschodu i Królową Orientu, a dziś budzi zawiść innych miast i zdaje się przyćmiewać nawet Hongkong. Licząca 16 milionów ludzi metropolia to nowoczesne, dynamicznie rozwijające się miasto drapaczy chmur, biurowców i nowych autostrad, które znacznie usprawniają ruch. Chiny rozwijają się w zawrotnym tempie, a Chińczycy wierzą, że po latach upokorzeń ich kraj odzyska prestiż w świecie. Cywilizacja, z której mieszkańcy „Państwa Środka” są niezwykle dumni, liczy ponad 4 tysiące lat. Jednocześnie jednak wiek XIX I XX obfitował w wiele poniżających i niezwykle bolesnych dla Chińczyków wydarzeń - przegrali wojny opiumowe z państwami Zachodnimi, doświadczyli koszmarnej okupacji japońskiej i przeszli przez tragiczne w skutkach eksperymenty Mao. Po jego śmierci i aresztowaniu bandy czworga powrócił na szczyty władzy ogromnie popularny w Chinach Deng Xiaoping i powiedział ludziom: „Bogaćcie się. To rzecz chwalebna”. Otworzył kraj na nowe inwestycje, jednak panujące na Zachodzie przekonanie, że wprowadził on kraj na drogę kapitalizmu, ponieważ zdał sobie sprawę z porażki komunizmu, należy między bajki włożyć. Deng zaakceptował model nowoczesności w stylu zachodnim, aby przyspieszyć rozwój kraju i wzmocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Jego powiedzenie znaczy w zasadzie – „Bogaćcie się. I siedźcie cicho”. Mogliśmy swobodnie podróżować po całych Chinach, ale jednocześnie wielokrotnie mieliśmy wrażenie, że cały czas jesteśmy dyskretnie obserwowani. Tuż po przekroczeniu granicy chińsko–wietnamskiej w miasteczku Hekou, udaliśmy się na pobliski dworzec autobusowy, ponieważ chcieliśmy jak najszybciej dojechać do prowincji Yunnan, o której urodzie wielokrotnie słyszeliśmy i czytaliśmy. Wydawało się nam, że dotrzemy do cichej i spokojnej krainy ludzi żyjących w niezmąconej harmonii z przyrodą, a tymczasem… Ale…po kolei. Próbowaliśmy jakoś dowiedzieć się o rozkład jazdy autobusów, a było to dość trudne, ponieważ Chińczycy mieszkający na prowincji nie posługują się żadnym językiem oprócz ojczystego, ale błyskawicznie, jak spod ziemi wyrósł nagle przed nami młody, dobrze ubrany Chińczyk doskonale władający językiem angielskim, znakomicie zorientowany w kursach autobusów, możliwościach wymiany walut, cenach noclegów itd. Okazał się bardzo pomocny i uczynny, jednak mieliśmy dziwne wrażenie, że ta dyskretna pomoc nie jest przypadkowa. W ciągu naszej podróży po Chinach wielokrotnie spotykaliśmy przyjaznych, uprzejmych, doskonale władających nawet kilkoma obcymi językami Chińczyków, którzy proponowali nam pomoc, kupowali bilety, a nawet gościli we własnych domach. Dyskretna opieka? Tego raczej nie dowiemy się nigdy… Przygraniczne miasteczko zaszokowało nas natychmiast swoją nowoczesnością, mnóstwem drogich sklepów z „markową” odzieżą, biurowcami i bankami. Nie spodziewaliśmy się takiego budowlanego rozmachu, takiej nowoczesności i co to dużo mówić, bogactwa, ponieważ w naszym mniemaniu zmierzaliśmy do małej, przygranicznej mieściny. Uczucia zdziwienia i zaskoczenia towarzyszyły nam zresztą podczas całej podróży po Państwie Środka.