Publikacje > Artykuły > Zabajka, zakończenie sezonu 2010

W tym roku zawody kończące sezon rajdowy w naszym kraju zorganizowano w Zabajce, w połowie października. Pomimo faktu, że udaje się nam brać udział w wielu zawodach jakoś do tej pory nie miałyśmy okazji do odwiedzenia podkarpackiego klubu, możliwe, że gra tutaj rolę duża odległość między Rzeszowem a Olsztynem. Jak przewidywałyśmy podróż z końmi okazała się długa i uciążliwa, na trasie spotkałyśmy kilka fatalnie oznakowanych objazdów, a jedna z kolejnych, bardzo źle oznaczonych dróg kończyła się zaoranym polem. Zdziwienie budzi również stan techniczny TIR-ów przemierzających polskie drogi, ponieważ wiele z nich musi być w naprawdę fatalnym stanie technicznym- kilka razy stałyśmy w ogromnych korkach spowodowanych stojącą na światłach, uszkodzoną ciężarówką. Okazuje się więc, że dotarcie na zawody do Zabajki przy obecnym stanie polskich dróg to wyczyn nie lada….Ale jakoś się udało, chociaż podróż zajęła nam o wiele więcej czasu, niż mogłyśmy przewidywać w najgorszych koszmarach sennych. Spóźnione i w nie najlepszych nastrojach dotarłyśmy prosto na odprawę techniczną , na której pani sędzina Eulalia Michalik wyjaśniała zawiłości regulaminu oraz zasady rozgrywania niższych klas. Słuchałyśmy zaskoczone, ponieważ chyba pierwszy raz od wielu miesięcy odprawa techniczna była prowadzona w sposób interesujący, wyjaśniający jasno zasady konkursów. Można tutaj powiedzieć, że w zasadzie wszyscy powinni takie zasady znać, jeśli biorą udział w zawodach, ale przecież doświadczenie pokazuje, że nie zawsze zawodnicy są świadomi zawiłości naliczania punktów, więc dobrze je przypomnieć. W związku z naszym późnym przyjazdem badanie weterynaryjne naszych koni przełożono na następny dzień. Warto w tym miejscu wspomnieć o osobach „oficjalnych” obecnych na zawodach, a mianowicie sędzinach : pani Eulalii Michalik i Grażynie Kańka, które doskonale radziły sobie ze wszelkimi sprawami dotyczącymi zawodów. Jakoś nie było żadnych problemów z dokumentami, odprawą techniczną, ustalaniem porannego przeglądu koni czy ważeniem zawodników. Wszystko przebiegało gładko i sprawnie, wyniki zawodów zostały podane natychmiast po ukończeniu dystansów, zakończenie zawodów również odbyło się punktualnie, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami…I jeszcze jedna, ważna sprawa- jako zawodniczki z innego klubu pytając o cokolwiek, nie czułyśmy się jak „zło konieczne”, które nie wiadomo po co tutaj przyjechało i zawraca niepotrzebnie innym głowę. Zgubiłyśmy się, niestety, na trasie i telefonowałyśmy do sędzin, żeby uzyskać jakąś pomoc. Zrobiły, co w ich mocy w takiej mało komfortowej sytuacji i jakoś udało się nam odnaleźć właściwą drogę. W zasadzie można zapytać, po co piszemy o rzeczach, które są absolutnie normalne? Odpowiedź jest taka, że może powinny być „normalne”, ale na wielu zawodach po prostu nie są. Można z czystym sumieniem powiedzieć, że i w tym, i w poprzednich sezonach było kilka zawodów, których organizacja pozostawiała naprawdę wiele do życzenia, panował totalny chaos, a wyniki zawodów były ściśle tajną informacją, dostępną jedynie wybrańcom. Ta tajna informacją, ściśle strzeżona w końcu oglądała światło dzienne, ale opatrzona była wielką ilością błędów, których nikt nie chce lub nie umie poprawić. Dobrym przykładem są tutaj zawody w Starych Żukowicach. Taki przykład choćby : wyniki zamieszczone na stronie FEI mają się nijak do wyników rzeczywistych. Różnią się także od tych zamieszczonych na stronie endurance.pl. Czy jest na ten bałagan jakieś lekarstwo? Ci, którzy startują w zawodach wiedzą, o jakich imprezach piszemy, więc na tym poprzestaniemy dziękując jednocześnie sędziom i lekarzom prowadzącym zawody w Zabajce za sprawne ich przeprowadzenie oraz miłą i po prostu przyjazną atmosferę. Oby więcej takich imprez, bo przecież jeździmy na zawody nie tylko po to, żeby się ścigać na trasie. Zawody to przecież także okazja do spotkań towarzyskich, wymiany poglądów, pogadania o koniach w koniarskim towarzystwie, więc to, co dzieje się „obok” samego wyścigu również jest ważne. Mamy jednocześnie prośbę do organizatorów „zabajkowych” zawodów o lepsze oznakowanie trasy.


Ośrodek jest naprawdę sympatyczny, trasy bardzo ładne, łatwe, o dobrym podłożu dla koni. Pierwszy raz jechałyśmy tą trasą i niestety, ze względu na fakt pozostawienia starych oznaczeń , po (jak się domyślamy) poprzednich zawodach zgubiłyśmy się i straciłyśmy około 25 minut na odnalezienie właściwego kierunku. Dla zawodników znających trasę, kolejny raz biorących udział w rajdzie, jazda prawidłową trasą nie stanowi problemów, ale my ten problem miałyśmy już na pierwszej pętli i to całkiem blisko mety i pola serwisowego. Droga niby prosta, asfaltowa, ale na tej drodze….nic, ani strzałki, ani wstążki, ani kierunkowskazu….A oznaczenia były, i owszem, po prawej stronie, gdzie droga wiodła do lasu i prowadziły dalej, w ten las, konsekwentnie… Pojechałyśmy więc sobie na wyprawę do pobliskiego boru, a wstążki w identycznym kolorze co te na trasie prawidłowej wiodły nas coraz to dalej w leśne ostępy…I tak nas zawiodły około 2 kilometrów gdzieś w bok i tylko jakoś intuicyjnie wyczułyśmy, że to chyba jednak nie ta trasa, dlatego zawróciłyśmy do drogi asfaltowej i na szczęście udało się nam spotkać zawodniczki z Zabajki, które wskazały nam właściwy kierunek. Dziękujemy i prosimy organizatorów o dopracowanie tych szczegółów, ponieważ mamy nadzieję, że nie po raz ostatni zorganizowali zawody i w przyszłym roku rajdowcy będą znów mogli się spotkać na pięknych, „zabajkowych” trasach. Może na zawodach wyższej rangi? Szczegółowe wyniki z zawodów w Zabajce można znaleźć na stronie polskiearaby.com, gdzie zamieszczono również interesującą relację autorstwa Krzysztofa Czarnoty, zawodnika reprezentującego klub jeździecki „Kraina Kuhailana”. Autor artykułu wygrał wyścig w kategorii 1* dosiadając znakomicie przygotowanego, 6-letniego ogiera arabskiego o imieniu Wened (Espadero-Włócznia po Borek), więc jego spostrzeżenia i opinie mają tę dodatkową wartość, że pisze je osoba posiadająca wiedzę o koniach nie tylko teoretyczną, ale i praktyczną. Nasze konie mają teraz upragnione wakacje, odpoczywają przed kolejnym sezonem, a my pozostajemy z nadzieją, że może ten kolejny rok 2011 będzie lepszy, jeśli chodzi o zawody i ich organizację? Może będzie mniej różnych „niedociągnięć”, może kilka osób przemyśli sobie to i owo i poczyni różne „noworoczne” postanowienia dla dobra ogółu i sportu rajdowego? Pozostaje jedynie mieć nadzieję…… Pozdrawiamy
Beata Szlezyngier-Jagielska


Kasia Kłosek