• descriptiondescription

Nowa książka podróżnicza autorstwa
Beaty Szlezyngier-Jagielskiej
i Tomasza Jagielskiego
Podróże z obiektywem - Ameryka Środkowa
Do nabycia w salonach empik oraz w sklepie internetowym
"Zobaczyć jak jest naprawdę"

Salwador

„Nazywam się Rufina Amaya, urodziłam się w regionie La Guacamaya w niewielkiej osadzie El Mozote. Jedenastego grudnia 1981 roku przybyła wielka liczba żołnierzy. Wkroczyli około szóstej po południu i nas otoczyli. Niektórych wyprowadzili z domów i rzucili na ulicę twarzą do ziemi. W tej grupie były też dzieci. Zabrali im wszystko: naszyjniki i pieniądze. O siódmej wieczorem znowu nas wyciągali z domów i zaczęli zabijać niektóre osoby. O piątej nad ranem na placu naprzeciw domu Alfredo Marqueza ustawili kobiety w jednym rzędzie, a w drugim ustawili mężczyzn. I tak nas trzymali na ulicy do siódmej. Dzieci płakały z głodu i zimna, bo nie mieliśmy nic do okrycia się. Ja stałam w rzędzie z czwórką moich dzieci. Najstarsze dziecko miało dziewięć lat, Lolita miała pięć, druga córka trzy, a najmłodsze dziecko miało tylko osiem miesięcy. Wszyscy płakaliśmy (przy tych żołnierzach). O godzinie siódmej rano naprzeciwko domu Alfredo Marqueza wylądował helikopter. Wysiadła z niego duża grupa żołnierzy i podeszli do nas. Byli uzbrojeni w obosieczne noże i karabiny, niektórych z nas trącali strzelbami wyznaczając do wystąpienia z szeregu. Wtedy w kaplicy zamknęli mężczyzn. Mówiliśmy sobie, że być może nas nie zabiją. Była już dziesiąta rano. Kaplica stała naprzeciwko nas i dlatego przez jej okno widzieliśmy, co robili z mężczyznami. Związali im ręce i skrępowali ciała i zaczęli po nich deptać. Niektórzy z nich byli już martwi. Tym ucinali głowy i wyrzucali do klasztoru (klasztor – przybudówka przy kościele, w której ksiądz przebierał się i przygotowywał do mszy – przypis autorów). O dwunastej w południe skończyli zabijać mężczyzn i wyszli z kaplicy i zaczęli wyciągać kobiety z szeregu i prowadzić je na wzgórza. Matki krzyczały i płakały, żeby nie zabierać im dzieci, ale żołnierze odpychali je kolbami. Dzieci, które płakały najbardziej i robiły najwięcej hałasu, były pierwszymi, które wyciągnęli z szeregu i już nigdy nie powróciły. O piątej po południu wyciągnęli mnie wraz z grupą dwudziestu dwóch kobiet. Byłam ostatnia w rzędzie. Jeszcze karmiłam dziecko piersią. Wyrwali mi je z objęć. Kiedy dotarliśmy do domu Izraela Marqueza zobaczyłam leżące na stosie ciała zastrzelonych ludzi. Kobiety obejmowały się krzycząc i płacząc. Uklękłam na kolanach myśląc o czwórce moich dzieci. Obróciłam się, skoczyłam i schowałam się za pniem jabłoni. Nagięłam gałęzie, żeby przykryć moje stopy.”

PRZECZYTAJ WIĘCEJ...

SALWADOR W OBIEKTYWIE

ZOBACZ WIĘCEJ...

Zapraszamy na naszą
stronę internetową

Znajdziesz tam arytykuły, relacje oraz zdjęcia z naszych wypraw.